poniedziałek, 4 listopada 2013

Refleksyjnie

W weekendowej, zaduszkowej GW wywiad z Malin Savstam. Malin jest szwedzką pisarką i nauczycielką jogi, i choć o jodze jest wiele, osią wywiadu jest tragedia tsunami, w której zginęła dwójka dzieci i mąż Malin. Poruszył mnie fragment o akceptacji, akceptacji "nie w znaczeniu uznania, że wszystko jest świetnie, tylko o widzenie rzeczywistości takiej, jaka jest. (...) Akceptacja jest początkiem wszelkiej zmiany. Jeśli nie widzisz rzeczywistości,to bez względu na na to, jak bardzo jest ona bolesna, nie jesteś w stanie pójść dalej. Nie możesz się zmienić wewnętrznie."
I dalej: "ty też wszystko stracisz. zostanie nam odebrane wszystko, co mamy: wszystkie ubrania, pieniądze, przyjaciele i miłość, mieszkanie, praca, rodzice, rodzeństwo, dzieci, zdrowie, no i oczywiście życie. Jeśli za każdym razie, tracąc coś będę próbowała to zatrzymać, nie spowoduję, że utrata mnie ominie, będzie mnie tylko jeszcze bardziej bolała. Dlatego muszę otworzyć dłoń i przyglądać się z miłością i sympatią wszystkiemu, co na niej ląduje, cieszyć się tym, i mieć świadomość, że zniknie (...) Chodzi o to, by odtworzyć ten rodzaj stosunku do rzeczywistości, poczucie, że nie potrzebuję nic więcej, że wszystko, czego chcę, jest tutaj".

Wszystko, czego chcę, jest tutaj.
Wszystko, czego chcesz, jest tutaj.
Zrozummy to, nim przyjdzie nasze tsunami.

poniedziałek, 28 października 2013

listopad

„Nie ma nic przyjemniejszego i nic prostszego, jak czuć się wygodnie. (...) Na razie nie musiała nic robić, mogła pogrążyć się w otaczające ją ciepło, cały świat był jedna wielką, miękką kołdrą okrywającą Mimblę, wszystko inne pozostawało na zewnątrz. Mimbli nigdy nic się nie śniło, spała wtedy, kiedy miała ochotę, i budziła się wtedy, kiedy było warto.”
(Tove Jansson, Dolina Muminków w listopadzie)


Czy pamiętasz, kiedy ostatnio się tak czułaś? Kiedy pozwoliłaś otulić się  miękką kołdrą, zasnąć  i obudzić się tak po prostu? Sprawy do załatwienia, mało wielkich, wiele małych, a za oknem zaraz będzie listopad. Czuć się wygodnie, pewnie planujesz to na święta. Znowu się zadziwisz, że kończą się nim zmyjesz naczynia po wigilii. To, co zewnętrzne wchłaniasz w siebie jak czekoladki, na łapu-capu, te prawdziwe i te czekoladopodobne. To, co wewnętrzne zapada się coraz głębiej, czasami da o sobie znać bólem głowy. Migrena. Bólem karku. Przewiało mnie. Bólem ujarzmianym, niezaopiekowanym, leczonym objawowo. Nie ma nic przyjemniejszego i nic prostszego, jak czuć się wygodnie, lekko czytać, trudno zrobić.
Pogrążam się w otaczające ciepło. Mój pomysł na listopad.

sobota, 12 października 2013

happy-to-be-me

Dzisiaj w temacie mama-coachingu (lub coachingu rodzicielskiego), opowieść z ulicy Sezamkowej. Przyznajcie się, ile razy marzyła Wam się magiczna różdżka i abrakadabra, aby zmienić się w kogoś trochę innego? Mnie się marzyła, czasami nadal się marzy. Szast-prast, ulepszona ja, pasująca do czyichś oczekiwań. A przecież już dzieci (i wielkie żółte ptaki) wiedzą, że najfajniejszy jest klub  happy-to-be-me.

środa, 18 września 2013

O innowacji, motywacji i Bogu


Innowacje są modne, ale czy zawsze potrzebne? "Nie próbuj wymyślać nowych rzeczy, jeśli możesz wykorzystać już istniejące" pisze Tamara Lowe w książce "Zmotywuj się!" (Rebis, Poznań 2013). Ma to sens. Zaoszczędzisz czas, energię oraz inne cenne zasoby. Nie staniesz na najwyższym podium? A może jednak.
"Mówią, że kto pierwszy ten lepszy, ale to druga mysz, która podbiegnie do pułapki, zje ser".
 Więc, mądra myszko, wzoruj się na istniejących wspaniałych rozwiązaniach - ludziach sukcesu, zyskownych przedsięwzięciach, prosperujących firmach. Jeśli zrobisz dokładnie to, co oni - masz szansę uzyskać podobne wyniki. A jeśli zrobisz to lepiej (szybciej, efektywniej, taniej, etc.), masz szansę na lepsze rezultaty.
Zmotywowani? Do mnie to trafia.

Tamara Lowe, oprócz bycia guru motywacji, jest również głęboko wierzącą osobą. To do mnie mniej trafia, chociaż słuchając poniższego, najszybszego kazania wszechczasów, jestem pod wrażeniem. Sami posłuchajcie:
                                                             

sobota, 24 sierpnia 2013

Dowód

Po czym poznajecie, że sesja była "udana"? W starych notatkach znalazłam kilka interesujących wskaźników, oto one:
  • cisza po pytaniu (no chyba, że zaraz później nie pada: ekhm.. nie rozumiem?)
  • informacja zwrotna od klienta/tki (marzenie!)
  • klient/ka zmienia strategię lub sposób myślenia o problemie 
  • wyższy lub równy poziom energii po sesji (u obu osób) 
A jakie są wasze pomysły lub doświadczenia? 

obrazek pochodzi z: let-me-say.com

środa, 7 sierpnia 2013

Rodzinnie i na luzie

Zastanawialiście się kiedyś, na jakich zasadach działa wasza rodzina? Jakie założenia leżą u podstaw waszych rozmów, dyskusji, może też kłótni? Ile przestrzeni dajecie na kreatywność lub ile czasu oszczędzacie przyjmując "pewniki"? 
Albo inaczej: czy zdarzyło wam się porównując mapę z rzeczywistością stwierdzić, że "te drzewa musiały wyrosnąć niedawno"?
***

Zapraszam na COACHING RODZINNY NA LUZIE, w ramach Weekendu odpoczywania w Otwartym Jazdowie. Poprzez użycie gier coachingowych, w luźniej atmosferze wspólnie przyjrzymy się jak rozwiązujecie stojące przed Wami zadania i sprawdzimy, co z tego wynika. 


Spotykamy się w ogrodzie przy domku nr 10/8
Czas trwania: 1h, sobota i niedziela w godzinach 14:00 – 16:00.
Prowadzący: Kamila i Karolina, Fundacja G10 (Miasto Mamy)

Gra przeznaczona jest dla osób dorosłych i młodzieży.  

czwartek, 18 lipca 2013

Gierki

Absolutnie uroczy wykład Jane McGonigal w Szkole życia, do obejrzenia TUTAJ 
O "produktywności". Ciekawa jestem jak ją definiujecie. I czy też wpadacie w pułapkę produktywnego samozadowolenia po skreśleniu punktów z listy "do zrobienia".
O grach komputerowych. Podobno Jane, projektantka gier komputerowych, to "jedna ze stu najbardziej kreatywnych osób w biznesie (Fast Company), jedna z 20 najbardziej inspirujących kobiet (Oprah Winfrey) i najbardziej seksownego geeka na świecie (wpływowa blogerka Violet Blue)" -> za Wysokimi Obcasami cytuję. Na pewno w przekonujący sposób wiąże granie z psychologią pozytywną, nawet jeśli nie wierzycie, że granie na komputerze uratuje świat. :)

I o tym (to między słowami), że inspirację można czerpać zewsząd. Bardzo budujące.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Jeszcze o celach

Jak powszechnie wiadomo warto mieć cel. Profilaktycznie warto mieć ich nawet kilka. Ślicznych, wypasionych celów. Takich SMART, a nawet SMARTER.
A jak już ma się te cele, to należy cieszyć się drogą. Mądrości coachingowe mówią wszak: ważna jest droga, droga jest sednem.
No to jak już masz drogę i cel i nawet środek transportu, to przeczytaj poniższą opowieść.

Pasażerski samolot leci nad oceanem, gdy naraz pasażerowie słyszą głos kapitana: Szanowni państwo, mam dla państwa dobrą i złą wiadomość.
Zła jest taka, że nie działa system nawigacji. W tej chwili ja i załoga nie mamy żadnej kontroli nad tym, dokąd lecimy. Nie mamy też pojęcia gdzie wylądujemy.
Dobra wiadomość jest taka, że wszystkie cztery silniki działają znakomicie, więc niezależnie od tego, gdzie dolecimy - dolecimy tam przed czasem!

za: The points of you. The book.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Niepewność

Im bardziej szukam stabilności, tym bardziej wszystko jest chwiejne. Jest wiele ciągów przyczynowo-skutkowych do ułożenia, ale w sumie jaki to ma sens? Jest jak jest, czasami rzeczywistość jest nader oporna na zmiany. Mogę zmienić własny punkt widzenia. Punkt zaczepienia. Punkt podparcia. Znaleźć oparcie w niepewności.
***
„Wszystko jest bardzo niepewne i to właśnie mnie uspokaja.”
Tove Jansson, Zima Muminków

niedziela, 16 czerwca 2013

Rzecz o stopach

"Zanim dziecko stanie na własnych nogach, stopy powinny znaleźć się na umysłowej mapie ciała, to znaczy wśród tych części ciała, których jesteśmy świadomi" - pisze Wojciech Eichelberger w książce "Ciałko". O  potrzebie świadomości swojego ciała i przypomnienia sobie o wzajemnym powiązaniu  z duchem i umysłem wiele ostatnimi czasy się mówi. Niewiele - w kontekście dzieci, i dlatego "Ciałko" uważam za bardzo cenną rzecz.
Przykład - rzecz o stopach właśnie. Zrób ćwiczenie - narysuj swoje ciało zgodnie z tym, jak zostało zapisane na mapie umysłu. Co z tego wyniknie? Prawdopodobnie te części ciała, które sobie wyraźnie uświadamiasz, narysujesz duże, a te, których nie czujesz - małe. "Na ogół się okazuje, że największa na takim rysunku jest głowa, nóżki chudziutkie i malutkie, a stopy prawie nie istnieją. Rzadko mamy z nimi dobry kontakt, tak mało są przez nas doceniane. A przecież to na nich stoimy i idziemy przez całe nasze życie!". Prawda?
Pozwól pobiegać bobasowi boso po trawie. Niech poczuje ciepło piasku, albo wilgoć mchu. Stopy to termostat - gdy marzną, czujemy zimno, gdy są rozgrzane - jest nam gorąco. Pomasuj małe stópki. (Swoje duże też możesz pomasować) Pozwól dziecku tupać - to naturalny sposób wyrażania emocji. A ty kiedy ostatni raz pozwoliłaś sobie tupnąć nogą?

środa, 5 czerwca 2013

Fail better

Historia jest następująca: dwie matki dość małych dzieci (dzieci były bardzo małe, ale trochę już podrosły) postanowiły zmienić rzeczywistość. Rzeczywistość okazała się być jednak dość oporna na zmiany. Matki przegrywały jeden konkurs za drugim, aż - pufff! - dostały się do półfinału ogólnoeuropejskiego konkursu na innowacje społeczne. Pojechały na warsztaty i włożyły baaaardzo dużo pracy w przygotowanie biznesplanu (projekt możecie zobaczyć tutaj: http://socialinnovationcompetition.eu/405/). Kolejny mały sukces: znalazły się wśród dziesięciu finalistów i wszystko wskazywało na to, że wygrana (środki na sfinansowanie projektu) jest na wyciągniecie ręki. I... porażka. Nagroda trafiła do kogo innego.
I co teraz?
Tomasz Edison po 3000 przeprowadzonych prób z różnymi materiałami został zapytany, dlaczego nie przerwie bezsensownych eksperymentów. 3000 porażek! Edison widział to inaczej: "Po prostu wykluczyłem 3000 możliwości rozwiązań. Każdy nieudany eksperyment jest krokiem naprzód". Pewnie myślicie, że 3001 próba była udana? Otóż nie. Żarówka, aby zaistnieć, wymagała kolejnych 2000 eksperymentów.
Edison przeszedł do historii. Czy my napiszemy naszą? Pogodzenie się z porażką to jedno. Trzeba jednak wyciągnąć wnioski. Czy nasz projekt jest dobry? Czy może być lepszy? Skąd wziąć informacje, jak wyciągać wnioski? Oto jest pytanie.


czwartek, 23 maja 2013

Czekoladowe ciastka a wydajność pracy

Eksperyment z rzodkiewkami i czekoladowymi ciastkami dowiódł, że samokontrola (lub też siła woli) jest jak mięsień: nadmiernie używany męczy się i nie starcza mu sił na kolejne zadanie. Mięśnie można jednak wzmacniać. Skoro więc metafora jest słuszna, oznacza to, że samokontrolę również można trenować. Wyciskanie na siłowni lub poranny jogging zastępują  szkolenia wykształcające nawyki związane z siłą woli.
Okazuje się jednak, że nie zawsze szkolenia przynoszą pożądany efekt. Dlaczego? Aby to sprawdzić prof. Mark Muraven (Uniwersytet w Albany) znów sięgnął po ciasteczka.

W nowym eksperymencie studenci ponownie umieszczeni zostali w pokoju, gdzie na stole stały świeżutkie i pachnące ciastka czekoladowe.. których oczywiście nie mogli dotykać. Różnica między grupami polegała na tym, że połowa uczestników została potraktowana łagodnie, a druga połowa szorstko i nieprzyjemnie. Osoby potraktowane miło zostały poproszone o niejedzenie ciastek, wyjaśniono im cel eksperymentu (pomiar ich zdolności oparcia się pokusie) i podziękowano za poświecenie czasu. Poproszono ich również o wszelkie sugestie, które mogłyby coś poprawić w eksperymencie. Druga grupa otrzymała polecenie: nie wolno jeść ciastek. Nie wyjaśniono im celu eksperymentu, ani nie okazano zainteresowania ich poglądami. Mieli postępować zgodnie z instrukcją i już.

Po pięciu minutach ćwiczenia silnej woli obie grupy przeszły do kolejnego etapu – nudnego i żmudnego klikania spacji, gdy na ekranie komputera pojawi się określona sekwencja liczb. Studenci potraktowani miło dobrze radzili sobie z testem, mimo wcześniejszego ignorowania ciastek. Rezerwy silnej woli pozwoliły im na utrzymanie uwagi i poprawne wykonywanie zadania przez 20 minut.
Studenci potraktowani opryskliwie w ogóle sobie nie radzili. Zapominali klikać, mówili że są zmęczeni, nie potrafili się skupić. Ignorowanie ciastek plus oschłe podejście badaczy wyczerpały ich silną wolę do cna. O co chodzi?

Eksperyment dowiódł, że kluczowe znaczenie ma poczucie kontroli nad sytuacją. Brak autonomii i wykonywanie rozkazów powoduje dużo szybsze męczenie się mięśnia samokontroli. Poczucie posiadania wyboru lub sensu wykonywanych działań dodaje sił i wytrwałości.
Wnioski? Szczególnie ważne dla pracodawców: jeśli traktujesz ludzi jak trybiki, ich poziom energii i skupienia będzie spadał. Gdy dasz im możliwość decydowania i poczucie kontroli (choćby dotyczyło tak drobnych kwestii jak ustawienie swojego biurka lub wybór ubrania roboczego) – energia i wydajność wzrosną.

Proste?  Proste. A tak rzadko stosowane…

*Opis eksperymentu znajduje się w książce „Siła nawyku” Charles’a Duhigga.

czwartek, 16 maja 2013

Short & sweet

Jak mawia moja znajoma: życie jest zbyt krótkie na czytanie złych książek. Tytuł przemilczę, ale skoro już ją przeczytałam to znajduję dwa plusy:
1. Mój ząbkujący synek lubi ją gryźć.
2. Występuje w niej wiele cytatów, z których jeden był mi nieznany, a ujął mnie wielce: "Głównym powodem porażki i nieszczęścia jest wymienianie tego, czego najbardziej pragniesz, na to, czego pragniesz teraz". Mój osobisty obrazek poglądowy w załączeniu (coach też człowiek).
A już wkrótce więcej o nawykach i ciastkach czekoladowych. Pamiętacie eksperyment z rzodkiewkami i ciachami? Jest ciąg dalszy! W następnym odcinku...

sobota, 11 maja 2013

Kawka z mleczkiem

Rytuał brzmi dumnie, nawyk - banalnie, subiektywna różnica, obiektywnie to samo. Nie wdając się w rozgryzanie różnic semantycznych, przystępuję do zmiany.

Eksperyment pierwszy: poranna kawa z mlekiem.

Moja pętla nawyku: wskazówka (wyzwalacz) to wejście do kuchni o poranku, nawyk: sączenie kawy z mlekiem, nagroda - ha!
Co jest nagrodą? Doładowanie energii? Jeśli tak, to równie skuteczne będzie bieganie. Nowa pętla nawyku? Wchodzę do kuchni - buty do biegania na taborecie! klik! zamiast kawy półgodzinna przebieżka po parku.

Ale (ach te ale...): półgodzinne bieganie oznacza wygospodarowanie dodatkowego czasu rano, przed obudzeniem się mojego synka (czyli pobudka przed 6). Czyli kolejny nawyk do zmiany - otwarcie oczu na dźwięk budzika, a nie na dotyk małych łapek. Poza tym moja poranna kawa z mlekiem nie trwa 30 minut, tylko maksymalnie 5 - 10 minut. W takim czasie ledwo dobiegnę do parku.

To może "coffee yoga"? Tak mówi się o bhastrice, technice oddechowej "miecha kowalskiego" (żaden Kowalski nie ma z tym nic wspólnego). Jak to zrobić?

Usiądź na piętach w pozycji klęczącej. Nogi ułóż równolegle. Wyprostuj plecy (pomoże koc lub płaska poduszka podłożona pośladki). Możesz zamknąć oczy.
Ręce zegnij w łokciach przy barkach. Dłonie zaciśnij w piąstki i proste skieruj w stronę sufitu. Weź jeden głęboki wdech, a następnie pełny wydech.
Aby rozpocząć Bhastrikę, weź głęboki wdech. W tym samym czasie, energicznie unieś ręce w górę prostując je w łokciach i otwierając dłonie nad głową. Teraz przygotuj się na mocny wydech. Podczas wydechu silnie zaciśnij dłonie w piąstki i pozwól rękom naturalnie opaść do pozycji wyjściowej – ręce zgięte w łokciach, piąstki na wysokości barków. Powtórz 20 razy przez trzy rundy.
Pomiędzy każdą rundą Bhastriki delikatnie połóż dłonie, odwrócone w stronę sufitu, na swoich udach. Oczy trzymaj zamknięte, a uwagę skieruj do wewnątrz. Obserwuj jak energia przepływa przez Twoje ciało.
(opis za: artofliving.org; film instruktażowy: himalayainstitute.org)

Czyli co my tu mamy? Wyzwalacz zostaje bez zmian; jest nim wejście do kuchni, gdzie wieczorem położę poduszkę, którą podłożę sobie pod...ekhm... kość ogonową do wykonanaia bhastriki.  Wymieniam nawyk picia kawy na bhastricę. Nagroda pozostaje  bez zmian: przypływ energii. Ale (znowu ale) jeśli nagrodą nie jest tylko energia?

Jeśli poszukam głębiej, to poranna kawa to "moje pięć minut" na przemyślenie dnia, rozgrzanie ciała i umysłu, stan pomiędzy spokojem snu a zgiełkiem dnia. Moja nagroda to chwila bez ruchu, sączenie napoju o mlecznym posmaku. Czy mam sobie odmówić?

Nie: kawę zastąpię bhastriką i herbatą z domieszką sojowego mleka. 10 minut na przyjemne i pożyteczne. Nowy rytuał. Nowy nawyk.

wtorek, 7 maja 2013

Rutyna czy rytuał?

Poranna kawa z dużą ilością mleka.
Mycie zębów.
Droga, jaką idę do...
Ścieżka, jaką podążam myśląc o...
Sposób w jaki mówię.
W jaki się cieszę, w jaki się złoszczę.
Moje nawyki to ja? Kusi mnie eksperyment. Jeśli jestem jak wieża jenga zbudowana z nawyków, to jak wiele klocków mogę wyjąć, aby wieża rosła, lecz nie rozpadała się? A gdy zabraknie klocków do wyjmowania, jakie nowe nawyki mogę utkać? Sprawdzę to.
***
Tymczasem klocuszki do czytelni:
"Nowa psychologia sukcesu" Carol Dweck, o nastawieniu na trwałość i na rozwój; przeczytałam, mieszam, doprawiam, wkrótce upichcę posta
"Siła nawyku" Charlesa Duhigga, w czytaniu, nakręca pomysły


poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Jeszcze o zmianach



W momencie, gdy czytasz to zdanie 50 tysięcy twoich komórek umrze i zostanie zastąpionych nowymi.

Za trzy miesiące będziesz mieć zupełnie nowy szkielet i skórę.

Za sześć - osiem lat nie będziesz miała ani jednego włosa, który teraz znajduje się na twojej głowie.
Zmiany dzieją się. 




Co stanie się, gdy dokonasz zmiany?
Co się nie stanie, gdy jej dokonasz?
Co się stanie, gdy nie dokonasz zmiany?
A co się nie stanie, gdy jej nie dokonasz? 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Everyting will be ok

Posłuchaj pewnej opowieści.
Wyobraź sobie człowieka cudem uratowanego z katastrofy. Nieszczęsny rozbitek dociera na niezamieszkaną wyspę. Uratowany, lecz głodny, zziębnięty, ranny. Samotny. Każdego dnia walcząc o przeżycie prosi Boga (opatrzność, lub cokolwiek, w co wierzy) o ratunek, każdego dnia wypatruje pomocy. Nadaremnie.
Buduje drewniany szałas, schronienie, które staje się jego domem. Gromadzi tam jedzenie i niewielką liczbę przedmiotów ocalałych z katastrofy, które morze wyrzuciło na brzeg. Buduje kruchą równowagę, normalność rozbitka na bezludnej wyspie.
Pewnego dnia wyrusza wgłąb wyspy w poszukiwaniu jedzenia. Tymczasem w lesie wybucha pożar. Ogień pochłania chatkę i cały dobytek rozbitka, a kłęby dymu jeszcze długo unoszą się nad lasem. Gdy rozbitek powraca na zgliszcza, nie ma tam nic, co mógłby ocalić.
- Jak możesz mi to robić? ! Jak możesz doświadczać mnie nieszczęściem za nieszczęściem?! (krzyczy do Boga lub czegokolwiek, w co wierzył).
Nocuje w jaskini niedaleko plaży. O świcie obudzi go silnik niewielkiego kutra.
Uradowany (i uratowany!) zapyta: Jak mnie odnaleźliście?
Usłyszy odpowiedź: Zobaczyliśmy sygnał dymny, który wysłałeś.
***
Prowadziłam wczoraj warsztat o zmianie. Czym zmiana jest dla ciebie?
Dla mnie jest wyborem: wyborem jej dokonania (próby) lub wyborem zaniechania, niezależnie od rezultatów obu decyzji. To moja mapa, mój sposób myślenia. Mimo, że doświadczyłam w życiu negatywnych zdarzeń, na które nie miałam wpływu, nie wpisują się w definicję zmiany. Choć zmieniły wiele. Może nawet na tamtą chwilę wszystko.
Zobaczyłam inną mapę zmian. Zmian, które spadają i wyborem jest tylko to, jak sobie z nimi poradzisz. To nie jest praca na warsztat; na coaching - tak.
Pytam siebie, jakbym była rozbitkiem: co dało by mi siłę, by rozpalić pierwszy ogień? zbudować schronienie? nauczyć się przetrwać?
Co dawało mi siłę, by przetrwać straty?
Teraz znam zakończenie opowieści (też: moich opowieści). A gdy nie znamy zakończenia?
***
Naiwne, ale cudownie optymistyczne.




niedziela, 14 kwietnia 2013

Krótki warsztat o zmianie

Już za tydzień, 21 kwietnia o 14.00, w klubie Calypso na Puławskiej 17 w Warszawie Krótki warsztat o zmianie, o tym jak ją oswoić, polubić i zatrzymać.
***
Jak sprawić, by zmiana nie była chwilową zmiennością? Jak wytresować Słonia? Jak wytyczyć cele dla Jeźdźca? Gdzie szukać motywacji i energii? Zabierz swojego Jeźdźca i Słonia na niedzielny warsztat.

Warsztat prowadzony jest w ramach akcji "Radość z brzucha - radość z siebie". Więcej o Radości z brzucha: https://www.facebook.com/Radosczbrzucha

Pozostałe warsztaty:
14.04 – O kobiecym brzuchu - czyli jak zaprzyjaźnić się z własnym brzuchem i być dla samej siebie pępkiem świata - prowadzi Joanna Gieldarska. UWAGA: warsztat tylko dla kobiet!
28.04 – F.L.Y – First Love Yourself – najpierw pokochaj siebie, a cały świat odwzajemni ci się tym samym! – prowadzi Beata Kosiacka.
12.05 – Antystress – prowadzi Mateusz Banaszkiewicz.

ZAPISY:
Joanna Gieldarska - Akademia Energii tel. 608 521 150
Cena: 60zł / warsztat 


*obrazek by Endo, http://komix.blog.pl/2002/09/01/zmiany-w-off-line/

czwartek, 11 kwietnia 2013

No to fru!


Dla wszystkich, którzy poczuli wiosnę, ale jeszcze się wahają. Jak mawiał mistrz Yoda: Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania.

sobota, 6 kwietnia 2013

Razem

O wyższości pracy zespołowej nad podejściem zrób-to-sam pisze się głównie w CV. Niby fajnie robić coś razem, ale niezobowiązująco. Razem możemy pospacerować i zjeść obiad (ale: "pozwól, że JA zapłacę", "znów JA gotowałam"). Cała reszta to spotkania samotnych bohaterów, chwilowa kooperacja, która zamienia się w wymianę: daję-biorę.
Przerysowuję.
Przerysowuję?
Lecz czy nie jest tak, że kochamy samotnych, cudownie egoistycznych zwycięzców? Którzy w świetle reflektorów dziękują zespołowi za wsparcie, samodzielnie dzierżąc w ręku statuetkę?
(Lecz czy nie jest tak, że czasem kochamy być wielkimi przegranymi? Którzy mogą wykrzyczeć swą historię i popławić się w zalewie współczucia?)
Wiele hipotez.
***
Wsparcie - co to da ciebie oznacza? Gdy je dajesz, zostajesz w cieniu (poza sceną), ale bierzesz również odpowiedzialności. Gdy go odmawiasz masz głos decydujący: może podziękujesz nim za Oscara, a może dźwigniesz przegraną.
A gdy się na nie godzisz?
A gdy o nie prosisz?
A gdy nie umiesz prosić?
***
Co zrobiliście ostatnio razem? W rolach twórca-twórca (nie: mistrz-uczeń, dzielna matka - pomagający tata, bez hierarchii odpowiedzialności, poświęcenia i całego tego kramu uległości, rywalizacji i zgniłych kompromisów). Co zrobiliście razem?
***
Snowflakes are one of nature's most fragile things, but just look at what they can do when they stick together. (Vesta Kelly)
Sukces działania razem widać za oknem od ponad czterech miesięcy.

piątek, 29 marca 2013

Chwilo, trwaj wiecznie!

"Jeśli nie potrafisz znaleźć przyjemności w spokoju tej właśnie chwili – gdy siedzisz, wtedy i przyszłość przepłynie obok ciebie jak rzeka, której biegu nie jesteś w stanie powstrzymać. Nie będziesz zdolny do przeżywania jej, gdy stanie się teraźniejszością. (...) Ten czas jest twoim czasem. Miejsce, gdzie siedzisz -twoim miejscem. Właśnie tu, na tym miejscu i w tym momencie możesz doświadczyć oświecenia. Do tego nie trzeba siedzieć pod specjalnym drzewem w odległej krainie".
Thich Nhat Hanh – Cud Uważności



Byłaś dziś uważna?
Ten śnieg jest całkiem ładny, nie sądzisz?

poniedziałek, 25 marca 2013

Przerwa

Ogarnął mnie smutek. Poczułam niemoc. Moje działania zaczęły przypominać szarpanie się ptaków, które przez przypadek wleciały do mieszkania. Tym samym uchylonym oknem ulotniła się energia. Za długa zima? Kryzys macierzyństwa? Biomet szczególnie niekorzystny?

Zamykam oczy, aby lepiej widzieć*. Biorę wdech. Robię wydech. Szamotanie się jest we mnie. To ja jestem tym mieszkaniem, tym oknem, ptakami, energią. Nic poza mną. Rzeczy zewnętrzne mają wpływ właśnie taki, jakim im nadaję.

Zamykam oczy, aby lepiej widzieć. Kiedy moje życie zmusza mnie to zatrzymania się? Dlaczego nic-nie-robienie jest takie trudne? Jaką cenę płacę za nie przyznawanie sobie prawa do przerw? Co tak naprawdę robię gdy nic-nie-robię?

Zamykam oczy, aby lepiej widzieć. Nie śpię. Czuwam. Przerwa.


*słowa Paula Gaugaina

czwartek, 14 marca 2013

O szczęściu, ziemniakach i Himalajach

Absolutnie genialny (i cudownie krótki) wykład o szczęściu - znajdziesz go TUTAJ. Czy szczęście jest jak uprawny ziemniak? Czy można je ująć w ramy, rozłożyć na elementy proste? Czy wzorem Bhutanu policzysz swoje szczęście jednostkowe brutto? (jeśli chcesz to zrobić zajrzyj na stronę Gross National Happiness ) Oczywiście na koniec dostaniesz receptę, przepis na szczęście.
A jeśli chcesz więcej, to zapraszam Cię na sesję. Z happy endem.

sobota, 9 marca 2013

Coaching jest jak pudding

Dla pytających, o co chodzi z tym coachingiem. Coaching jest jak czekoladowe ciacho*: wiesz, że się udało, gdy masz ochotę sięgnąć po dokładkę. A może być tak, że przepis był wspaniały, miałeś/aś cudowne intencje, ale smakuje jak... Chcesz wiedzieć więcej? Zapraszam na film z sesji zen-coacha, Kåre Landfalda. Więcej na http://www.zen-coaching.com

* możesz wstawić nazwę ulubionej potrawy; w oryginale pudding, ale kto w Polsce je pudding...

wtorek, 5 marca 2013

Dieta niskoinformacyjna

Idzie wiosna. W parkach pojawili się biegacze, kluby fitness i dietetyczki odnotowują hossę. Wykorzystaj pierwszą wiosenną energie do zmiany nawyków. Przejdź na dietę. Dietę niskoinformacyjną!

niedziela, 3 marca 2013

Próba

Zerwane umowy, złamane obietnice. Czuję gniew, czuję bezsilność. Słowa, które chciałabym powiedzieć, nie powinny zostać powiedziane. Trudno znaleźć mi szacunek do ciebie, sympatii dawno już nie ma. Czy coś nas łączy?
***
Inność, odmienność. Nie widzę w tobie osoby, lecz inną krew, inne plemię. Twoje zachowania budzą we mnie odrazę, trudno mi przyznać ci jakiekolwiek prawa. Chyba, że się zmienisz. Upodobnisz. Będziesz taki, jak ja. Czy teraz coś nas łączy?
***
Nie będziemy w stanie poradzić sobie z dzielącymi nas różnicami, jeżeli najpierw nie docenimy w pełni tego wszystkiego, co nas łączy (...) Każdy odczuwa gniew, radość, smutek, upokorzenie, wstyd, lęk, bezsilność, brak nadziei i miłość. Te uczucia stanowią podstawę kontaktowania sie z każdą jednostką ludzką w dowolnym momencie naszego życia. 
Dzieci czują.
Dorośli czują.
Mężczyźni czują.
Kobiety czują.
Czarni, brązowi, biali, żółci, czerwoni ludzie czują.
Bogaci czują. 
Biedni czują.
Żydzi, buddyści, protestanci, katolicy, hinduiści i muzułmanie czują.
Ludzie obdarzeni władzą czują.
Ludzie pozbawieni władzy czują.
Każdy człowiek czuje. Być może nie zawsze jest to widoczne, ale zawsze jest obecne. 
Virginia Satir, "Rodzina. tu powstaje człowiek".
***
Coś nas łączy. Spróbuj w to uwierzyć. Spróbuję w to uwierzyć.

środa, 20 lutego 2013

Oda do radości

Pewnie znasz chasydzką opowieść o kozie? Tę, w której przychodzi do rabina mężczyzna i skarży się na swój los: mieszkanie małe, żona, dzieci, jazgot, chaos, co robić, rebe, co robić? Kupić kozę.
Rebe, strasznie z tą kozą: mieszkanie wydaje się jeszcze mniejsze, żona, dzieci, chaos, i jeszcze ta koza, śmierdzi, meczy, dywan zeżarła, co robić rebe? Sprzedać kozę.
Rebe, co za radość! Jacy jesteśmy szczęśliwi bez tej kozy!

Pomyślałam, że zapytam cię, kiedy ostatni raz czułaś radość. I tu złapałam się na haczyk schematycznego myślenia. Dlaczego mówimy o radości głównie w czasie przeszłym? Dlaczego doceniamy sytuacje, zdarzenia, chwile dopiero wtedy, gdy przeminą? Albo w czasie przyszłym, stawiając warunki. Gdy już będę, gdy już zdobędę... Radość jest tu i teraz. W naszych "ograniczeniach" (nazwij je wyzwaniami), w naszych "problemach" (nazwij je celami). Poczuj ją. TERAZ.

Specjalnie dla mam i tatów, którzy zastanawiają się nad zmianami, jakie zaistniały po urodzeniu się dziecka, załączam filmik. Duuuuży problem czy radość w stanie czystym?

poniedziałek, 18 lutego 2013

Postwalentynkowo

Już po Walentynkach. Serca zniknęły ze sklepowych witryn i fejsbukowych tablic. Róże zwiędły, czekoladki zostały zjedzone. Wyznania miłosne na ten rok - odhaczone? Czy dziś też tańczycie, czy podstawiacie sobie nogę?
***
Udany związek. Co to takiego? Czy istnieje recepta, przepis na szczęśliwą relację? Nie wiem. Wiem jednak jakie warunki są konieczne (może również wystarczające?). I wykonalne.

Związek pomiędzy partnerami jest udany, gdy każda z osób:
  • Stoi pewnie na własnych nogach i jest niezależną jednostką.
  • Jest w stanie być emocjonalnie szczera, to znaczy zawsze otwarcie mówić tak lub nie.
  • Potrafi poprosić o to, czego pragnie.
  • Bierze odpowiedzialność za swoje czyny.
  • Dotrzymuje obietnic.
  • Zachowuje się uprzejmie, rozważnie i prawdziwie, a przebywanie z nią sprawia innym radość.
  • Daje sobie pełne prawo do wypowiadania swojego zdania na dowolny temat.
  • Wspiera marzenia partnera w każdy możliwy sposób. Relacja między nimi opiera się bowiem na współpracy, a nie na współzawodnictwie. 
Udane związki są możliwe. 
Virgnia Satir. "Rodzina. Tu powstaje człowiek".

wtorek, 12 lutego 2013

Let's do it!

Z okazji dnia Darwina inspirujący cytat na dziś: Uwielbiam głupie eksperymenty, zawsze je wykonuję!

Zadanie domowe (oczywiście eksperyment). Cokolwiek jutro cię spotka, znajdź dobrą intencję osoby, która przyczyniła się do tego zdarzenia. Zapraszam do podzielenia się wynikami eksperymentu! Let's do it!

niedziela, 10 lutego 2013

Punkt mówienia

Skreśl, zmień, przedefiniuj. Korzystaj. Ciesz się. Od dzisiaj.
nie da się = mogę,  chociaż wymaga to dużego wysiłku
trudne = wymagające ode mnie dużego wysiłku/ czasu / energii
spróbuję = chcę i zrobię
poświęcam czas = przeznaczam czas
tak, ale... Tak, i...  jutro też. Codziennie.

















 (źródło zdjęcia: http://instantshift.com/)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Present simple - future perfect!

Żyć prosto w materialistycznym świecie prosto nie jest. Być minimalistką i matką niemowlaka - czy to aby nie oksymoron? Policzyć swoje rzeczy - wyzwanie na 13 pracę Heraklesa!
Gdyby jednak spróbować, odważyć się na upraszczanie? Co by to było, gdybyś:
  • Nie akceptowała tego, czego sobie nie życzysz? (przetestuj na nietrafionych prezentach gwiazdkowych, których może jeszcze nie upchnęłaś na dnie najgłębszej szuflady)
  • Nie miał poczucia winy, gdy coś wyrzucasz lub oddajesz?
  • Pozbyła się wszystkiego, czego nie użyłaś chociaż raz w ciągu roku?
  • Wyrzucił gadżety? 
Wyobraź sobie, że twój dom spłonął. Zrób listę rzeczy, które kupisz ponownie.
Teraz zrób listę rzeczy, których nie kupisz po raz drugi.
Sfotografuj rzeczy, które lubisz, a których nigdy nie używasz.
A teraz je wyrzuć.
***
Sprawdź jak długo możesz żyć bez rzeczy, którą uważasz za niezbędną.
Znajdź miejsce dla każdej rzeczy. Przeznacz jedno miejsce na przechowywanie bezdomnych przedmiotów (zapalniczek, spinaczy, rachunków).
Pozbądź się rzeczy, które cię irytują. Nawet tych o wartości emocjonalnej.
Nie bądź niewolnikiem dawnych zakupów, które były błędem. Oddaj je potrzebującym. 
Zmiany są tym, co utrzymuje dom przy życiu.
Mniej znaczy więcej.



Tekst oparty na książce Dominique Loreau "Sztuka prostoty"
Praca niemieckiego artysty, Ursusa Wehrli pochodzi ze strony http://thingsorganizedneatly.tumblr.com/post/19789937064/ursus-wehrli

środa, 30 stycznia 2013

Innowację podano!

Benno Mueller-Hill, profesor genetyki na uniwersytecie w Kolonii, opowiedział o zdarzeniu, jakie wspomina ze szkoły. Pewnego ranka nauczyciel fizyki ustawił na szkolnym boisku teleskop, tak aby uczniowie mogli poobserwować konkretną planetę i jej księżyce. Mueller-Hill był ostatni w czterdziestoosobowej kolejce dzieci, która ustawiła się do teleskopu. Pierwszy uczeń podszedł do teleskopu i spojrzał przez soczewkę. Gdy nauczyciel zapytał go, co widzi, odpowiedział że niewiele, ale być może dlatego, że jest krótkowidzem. Idąc za wskazówkami nauczyciela w jaki sposób ustawić obiektyw, uczeń w końcu powiedział, że widzi planetę i księżyce. Uczniowie kolejno podchodzili do teleskopu, patrzyli przez obiektyw i widzieli to, czego oczekiwano, do chwili, gdy przedostatni uczeń spojrzał i stwierdził, że wcale nic nie widzi. "Głupku - krzyknął nauczyciel - musisz wyregulować obiektyw!". Uczeń spróbował ponownie, lecz na próżno. "Nic nie widzę. Jest czarno" - powiedział. Zirytowany nauczyciel wstał i sam podszedł do teleskopu. Zerknął przez obiektyw, po czym zdezorientowany spojrzał w górę. Przykrywka nie była zdjęta z obiektywu. Żaden student  nie mógł absolutnie nic zobaczyć.
***
Wielu ludzi ma zwyczaj niemal automatycznie przejmować zachowania innych osób wierząc, że mądrze jest robić dokładnie to, co inni.
John C. Maxwell, Thinking for a Change, za: The coaching game. (tłumaczenie własne)



Jaka jest moja otwartość na zmiany?  Na ile ufam swoim decyzjom? Czym dla mnie jest kreatywność? Pomyślę o tym przygotowując kolację. Kochanie, innowację podano!

piątek, 25 stycznia 2013

Ekspertem być


Jesteś najlepszą ekspertką od swoich marzeń. Trudno się nie zgodzić, prawda? A jeśli powiem, że jesteś również najlepszą ekspertką w zakresie inwestycji finansowych, prognoz politycznych oraz wyboru metody leczenia? Odpowiedź nie jest już taka oczywista.

A być powinna, ponieważ tak właśnie jest! Zbyt często oddajemy kontrolę w ręce tzw. specjalistów. Wierzymy w omnipotencję doradców biznesowych, ekspertów medialnych, lekarzy różnych specjalności. Niesłusznie.

Badania Terry’ego Odeana, profesora finansów na Uniwersytecie Berkley i jego współpracownika Brada Barbera pokazały, że losowe wybieranie akcji jest skuteczniejsze niż „profesjonalne” działania specjalistów od inwestycji (artykuł miał wiele mówiący tytuł: Minister zdrowia ostrzega: obrót akcjami stanowi zagrożenie dla twojego portfela). Statystycznie najaktywniejsi inwestorzy radzili sobie najgorzej; inwestorzy dokonujący mniejszej liczby transakcji osiągali najwyższe zwroty. Co ciekawe, mężczyźni znacznie częściej niż kobiety wcielają w życie bezsensowne pomysły, wskutek czego kobiety osiągają lepsze wyniki inwestycyjne od mężczyzn. 

Złudzenie posiadania umiejętności finansowych zostało potwierdzone badaniami prof. Daniela Kahnemana (w którego książce „Pułapki myślenia” znajdziecie szczegółowe informacje nt. opisanych badań; do tej fascynującej lektury zresztą jeszcze powrócę). Badania oparte były o dane dotyczące działalności doradców finansowych świadczących usługi dla zamożnych klientów, włącznie z premiami jakie dostawali za działalność doradczą. Jeśli umiejętności mają w tej branży znaczenie, powinna istnieć wysoka korelacja między miejscami doradcy w rankingu w każdym kolejnym roku (świetny, nagradzany premiami doradca powinien piąć się w rankingu z roku na rok i dostawać kolejne premie). Korelacja była bliska zeru. Doradcy równie dobrze mogli rzucać kością. 

Podobne ‘złudzenie eksperckości’ opisuje Philip Tetlock w książce „Polityczne oceny ekspertów: Czy są trafne i skąd możemy to wiedzieć?”. Tetlock przeprowadził wywiady z 284 ekspertami komentującymi wydarzenia polityczne i społeczne w mediach. Eksperci mieli oceniać prawdopodobieństwo wydarzeń społecznych, gospodarczych czy politycznych na trzech wymiarach: utrzymanie się obecnej sytuacji bądź dwie możliwości zmiany: wzmożenie się lub osłabienie zjawiska. Eksperci poradzili sobie gorzej niż (barwne porównanie Kahnemana) 'małpa rzucająca na oślep lotkami do tarczy'… 

Niestety podobnie jest z trafnością diagnoz lekarskich. Wynika to niestety w dużej mierze z naszej potrzeby posiadania 100% pewności: chcemy, żeby ktoś powiedział nam, że będziemy zdrowi i bogaci. Bez żadnych „ale”, bez wahania. Oddanie kontroli jest przyjemne. Efekty bywają bolesne. 

W coachingu to ty prowadzisz. Warto trzymać się tego także na co dzień.  

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Blue monday

Uwaga, nadchodzi. Paskudny typ, wart swojej złej sławy. Najbardziej przygnębiający dzień w roku. Drogie Panie, oto Blue Monday.... 
***
Chociaż 'blue monday' już za nami zapraszam do lektury: mamopracuj.pl/poniedzialkowy-blues
A z okazji pięknego śnieżnego puchu jeszcze mocniej zapraszam cię do lepienia bałwana. Posłuchaj! - twoje wewnętrzne dziecko piszczy z radości!