czwartek, 29 listopada 2012

Zupa coachingowa

Pewnie każdy z Was ma w pamięci potrawę z dzieciństwa, której smak i zapach utkwiły w naszych głowach i sercach. Jagodzianki, które robiła babcia i żadna inna jagodzianka już nigdy nie mogła się z nimi równać. Leniwe pierogi ze słodką tartą bułką przysmażoną na maśle, pierogi z serem, tort bezowy... Franek postanowił niedawno odtworzyć zupę z dyni, jaką pamięta z dzieciństwa. Zupa była słodka, mleczna, z zacierkami. Gęsta, gorąca, w sam raz na listopad.
Przygotowanie zupy dzieciństwa to niezłe ćwiczenie coachingowe. Cel jest - i to bardzo SMART! Co dalej? Najpierw - sprawdzisz swoją motywację. Jak BARDZO chcesz spróbować tej zupy? Czy tak bardzo, żeby dowiedzieć się o co chodzi z tymi zacierkami? Później zbadasz opcje. Ile znajdziesz sposobów na zdobycie zupy? Kto może ci pomóc? Czy jesteś gotów / zdecydowana ugotować ją samodzielnie (no i co z zacierkami)? W końcu - wybierzesz swoją drogę.
Zupa wyszła i szybko wyszła. ;) Ja tymczasem zabieram się za cebularze.


piątek, 16 listopada 2012

Przyjemniaczki

"Zajęcia, które mają dla nas sens i sprawiają nam przyjemność, są jak płonąca świeca w ciemnym pokoju - i tak jak jeden czy dwa małe płomienie wystarczą, żeby oświetlić całe pomieszczenie, tak jedno czy dwa szczęśliwe doświadczenia w skądinąd nieciekawym okresie życia mogą odmienić nasz ogólny stan ducha" [W stronę szczęścia, Tal Ben-Shahar]

Oto one: przyjemniaczki. Zdarzenia kilkuminutowe lub kilkugodzinne, zarówno przyjemne jak i pożyteczne - spójne z naszymi wartościami. Przyjemniaczki mogą być natury ogólnej - na przykład zabawa z dziećmi czy poczytanie książki - lub typu poznawczo - badawczego. Dzięki tym ostatnim masz szansę przetestować wprowadzaną zmianę: zamiast zakładać NGOsa, który statutowo zmieni świat na lepsze, raz w tygodniu poodrabiaj lekcje z potrzebującymi dzieciakami.

A jakie są twoje przyjemniaczki? Jakie przyjemne i dla ciebie wartościowe zajęcia potrafią cię zmotywować? Czy już dzisiaj zamiast paść przed telewizorem (lub fejsbukiem) zajmiesz się czymś, co sprawia ci przyjemność i na czym ci zależy?

środa, 7 listopada 2012

Samosie

Przywołaj trzy sprawy ze swojego życia, które same się rozwiązały. Skup uwagę i ustal (wypisz), co wpłynęło na ich rozwiązanie. Zauważ, jak te czynniki ułożyły się w ciąg zdarzeń, który doprowadził do rozwiązania. Popatrz, jaki był twój udział bez udziału. Co trzeba było zauważyć, na co być czułym, jakie podjąć decyzje aby powstał taki, a nie inny samoczynny efekt? Jakie było działanie bez działania w tle tej sytuacji? Czy układa się to w jakiś większy wzór, większy sens? 
(Coaching TAO, M. Bennewicz, s. 122)

Właśnie dzisiaj doświadczyłam "samosia". Wykonując wyżej opisane ćwiczenie dostrzegam, ile małych (a może i całkiem sporych) kroczków wykonałam, aby coś "samo się" wydarzyło. Błyskawiczny sukces wymaga 15 lat przygotowań? A może raczej uważności i nie tracenia z oczu celu, swojej przewodniej gwiazdy?

piątek, 2 listopada 2012

zbyt wiele

Każdego dnia dążymy do tego, by mieć więcej, być więcej, chcieć więcej. W kategoriach materialnych i niematerialnych: jedni chcą awansować, inni mieć lepszy samochód, jeszcze inni - zwiedzać kolejne, bardziej odległe kraje. Klienci coachingu często mówią o rozwoju, zdobywaniu kolejnych kompetencji, poszerzaniu granic swoich możliwości. Adepci jogi (szczególnie ci początkujący) dążą do perfekcyjnego wykonania asany, stachanowcy - do wyrobienia 200% normy. Nieczęsto zdarzają nam się klęski urodzaju, częściej mówimy "za mało" niż "zbyt wiele".

Zbyt wiele potrafi jednak odebrać radość i odwrócić sukces. Chcesz być oazą spokoju? Wspaniale! Niestety zbyt wiele opanowania prowadzi do stłumienia emocji, chłodu, nieprzystępności. Wyzwaniem dla takiej uczuciowej sztywności jest spontaniczność. Pozwalasz wyszumieć się swemu wewnętrznemu dziecku? Wspaniale! Zbyt wiele spontaniczności i lekkości może zmienić się w egzaltację i dziecinne rozemocjonowanie, na które twoi bliscy mogą mieć poważne uczulenie. A wtedy tylko spokój może was uratować.

Kółko, które zatoczyliśmy (autorem jest Daniel Ofman), warto poobracać w myślach, gdy nadmiernie skupiasz się na jakiejś umiejętności. Przejście ścieżką pułapek, wyzwań i alergii pomoże ci znaleźć równowagę i - być może - uwolni od strofowania się za "za mało". Polecam!



sobota, 27 października 2012

antidotum na jesień

szaroburość, ponurość, jesienność. ale pamiętacie, że gdzieś tam w górze niebo jest nadal błękitne?
film na dziś, minuta na przywrócenie dobrego humoru - kliknij TU

wtorek, 23 października 2012

jestem...


Jestem mamą. Jestem kobietą. Jestem coachem. Jestem trenerką. Jestem przyjaciółką. Jestem córką. Jestem wnuczką. Jestem żoną. Jestem... Tyle ról, a każda z nich to ja. Ja pracująca z klientką i ja podająca pierś mojemu synkowi. Ja na szpilkach i ja rozwieszająca pranie.
Kim jesteś, kobieto-pracownico-matko? Jak znaleźć równowagę, gdy codziennie balansuje się na linie, a na ramieniu siedzi gremlin, który podpowiada: nie dasz rady... ? Jak pozbyć się gremlina i zamienić linę na skakankę? Hopsa! Radość życia jest na wyciągnięcie ręki. Nie, wróć. Ona już jest w Twoich rękach.

wtorek, 16 października 2012

to tylko kawa

"To straszna, straszna tragedia", powiedział jeden (i nie on jeden) klient Starbucksa, gdy zabrakło dyniowej latte. "Ludzie, ale wiecie, że to tylko kawa?", spytała z niedowierzaniem baristka. Taka anegdota zaczyna wywiad z dr Srikumarem Rao w GW. A mowa jest o szczęściu. Zdaniem dr Rao, wykładowcy na Uniwersytecie Columbia, spędzamy życie na poszukiwaniu szczęścia. Niestety, posługujemy się błędnym schematem: jeśli...to; i właśnie dlatego szczęścia nie znajdujemy. Szczwane szczęście! Siedzi sobie w nas i chichocze. Nasze wewnętrzne monologi to przecież wspaniały materiał na sitcom: będę szczęśliwy kiedy przestanę być singlem! kiedy się pobierzemy! kiedy będziemy mieć dziecko! kiedy on/a się zmieni! kiedy dziecko się wyprowadzi! kiedy wreszcie będę sam/a... A to tylko kawa, wiecie o tym?
Tym, co możemy zrobić jest przyjmowanie rzeczy takimi, jakie są. Przecież patrząc na tęczę nie myślimy: piękna tęcza, ale gdyby tak przesunąć ją trochę w prawo...
Zachęcam do posłuchania: Srikumar Rao: Plug into your hard-wired happiness
 

piątek, 24 sierpnia 2012

a ty całuj mnie!

Okazywanie sobie czułości i pocałunki zapewniają nam pozytywne emocje i dobre samopoczucie. Ale czy wiedzieliście, że również chronią nasze serca - zupełnie dosłownie! - obniżając cholesterol? Do takich wniosków doszedł prof. Kory Floyd z uniwersytetu w Arizonie. Wraz z zespołem przeprowadzili niesamowity (i bardzo przyjemny) eksperyment. 52 pary w różnym wieku i formule związku miały za zadanie... całować się, przy czym grupa kontrolna całowała się tak, jak zazwyczaj. Grupa eksperymentalna dostała specjalne instrukcje: pocałunki miały być częstsze i dłuższe, co było przez naukowców monitorowane (m.in. mailowymi przypominajkami). Eksperyment trwał ponad 6 tygodni i potwierdził, że pary intensywniej całujące się mniej się kłóciły, były mniej zestresowane, bardziej zadowolone ze związku i... miały niższy cholesterol!
Zatem - w sezonie grillów i lodów - całujmy się. Do dzieła!

Pełen artykuł znajdziecie na Psychology Today

wtorek, 26 czerwca 2012

can't buy me love...?

Czy miłość można kupić? Po przeczytaniu tego pytania zapewne pojawiają się Wam przed oczami krążące po internecie prezentacje: możesz kupić sex - lecz nie miłość, zegarek - lecz nie czas... Z drugiej strony - któż z Was nie zerknął kiedyś na portal łączący pary lub nie zna znajomych-znajomych, którzy poznali się przez internet? Czy miłość to ekonomia? Jeśli myślimy o cechach, których poszukujemy (lub oczekujemy) u "drugiej połowy", nawet jeśli nie jest to status finansowy lub atrakcyjny wygląd a czułość i poczucie humoru, to czy nie blisko nam do określania atrybutów produktu lub usługi? Z drugiej strony metafizyczna koncepcja "drugiej połowy", duchowego porozumienia i magicznej wspólnoty zbliża nas do sacrum. Zatem - czy miłość to religia?
***
Polecam interesujący artykuł Can Money Buy Me Love? na portalu psychology today. Wnioski?  Pieniądze - no cóż - są w miłości przydatne, chociaż o wymianie handlowej możemy mówić tylko w odniesieniu do seksu (nie oczekujcie jednak karty gwarancyjnej). Dla zakochanych oczywiście finanse nie mają znaczenia, jednak brak środków na podstawowe potrzeby zwykle stanowi zagrożenie dla relacji. Miłość ma dwie strony religijny awers i ekonomiczny rewers. Może miała trochę racji aktorka Zsa Zsa Gabor mówiąc: "Rozwód wyłącznie z powodu braku miłości jest równie niemądry jak małżeństwo wyłącznie z miłości"?

poniedziałek, 11 czerwca 2012

W jak wojna czy W jak wizja?

Znalazłam dziś notatkę, którą napisałam na jesieni ubiegłego roku, zainspirowana artykułem opublikowanym w Wysokich Obcasach (29 października 2011, Wojna domowa, autorstwa Karoliny Domagalskiej). Był to wywiad z Nim i z Nią, o ich małżeństwie. Małżeństwie przez małe „m” – czyli o tzw. codzienności pary, która doczekała się dwójki dzieci. Ponieważ za kilkanaście dni urodzi się nasze dziecko (sic!), które w chwili pisania przeze mnie notatki było jedynie dwiema kreskami na teście ciążowym, postanowiłam sama siebie objąć coachingowym eksperymentem. Zatem: zacytuję całą notatkę, bez wprowadzania zmian i dokładnie 29 października 2012 napiszę, czy zaproponowane podejście miało sens. Ha! Coachu, "skołczuj" siebie sam!

 

Notatka wedding-coachingowa z dnia 29/10/2011
W jak wojna czy W jak wizja?
„Ona: Wiem, że powinnam to olać, że on jest niezadowolony i naburmuszony. Ale czasami jak myślę o tym, że w ogóle mam go o coś poprosić, to mi się odechciewa.
On: Ja tak funkcjonuję, że jak nie ma przymusu, to nie robię rzeczy, których nie lubię albo nie mam nawyku robić.”
Codzienności po urodzeniu dzieci?  Dla większości z Was brzmi zagadkowo i … bardzo odlegle, nawet jeśli dziecko jest w Waszych poślubnych planach. Oczywiście teraz skupieni jesteście na organizacji Waszego dnia, dla którego wyjątkowości „codzienność” jest oksymoronem.
Codzienność po urodzeniu dzieci… Zaryzykuję stwierdzenie, że nikt, kto nie ma dzieci nie wie, jak bardzo zmieniają codzienność, wprowadzając do niej nieznane wcześniej turbulencje. Pomyśl, jak funkcjonujesz niewyspany, z kilkoma dodatkowymi zadaniami wpisanymi do - już pełnego – kalendarza (od gotowania zupy, przez kilkukrotne karmienie niechętnego malucha, po umówienie wizyty u lekarza). Zastanów się, jaka jesteś, gdy od dwóch dni nie znalazłaś czasu na zrobienie makijażu, zamiast kina masz spotkanie z pralką, a zamiast nowych perfum – wydatki na pampersy.
Nie doświadczycie tego „na sucho”. Może być Wam również trudno rozmawiać o tak dalekich i nieznanych sprawach. Proponuję Wam skorzystanie z coachingowego sposobu na „pooglądanie” przyszłości.
Ćwiczenie najpierw wykonujecie samodzielnie. Narysuj (w myślach, lub na papierze) swoją wizję małżeństwa 2 + 1 (zamiast jedynki może pojawić się oczywiście inna liczba, ale na początek zacznijcie skromniej). Jeśli nie masz zaufania do swoich zdolności artystycznych, albo gdy słowami trudno oddać obrazy z marzeń, możesz skorzystać z czasopism. Powycinaj kolorowe obrazki i zrób kolaż.
Gdy będziecie mieć swoje własne obrazki, usiądźcie razem na kanapie i pokażcie je sobie. Nie oceniajcie ich. Porozmawiajcie raczej o tym, co widzicie i co to dla was znaczy. Może się tak zdarzyć, że nie zrozumiecie wzajemnych intencji i oczekiwań. Nie szkodzi. Teraz właśnie macie czas na ich doprecyzowanie.
Popatrzcie ile „codziennych” czynności znalazło się w Waszych kolażach. Poobserwujcie, jakie emocje budzą w was oba kolaże.
Możecie teraz zrobić wspólny kolaż, w taki sposób, aby każde z Was było zadowolone z jego zawartości.  To ćwiczenie może pomóc Wam w poznaniu swoich wartości, przekonań i oczekiwań. Być może będzie pierwszym krokiem, aby – nawiązując do cytowanego artykułu:
    Ona wiedziała, że na niego działa kij i marchewka.
    On rozumiał, że Ona nie chce być „treserką” z kijem w jednej ręce i z marchewką w drugiej.
***
Kolaż stoi na półce nad łóżkiem.

piątek, 11 maja 2012

przez różowe okulary

Zamierzam przeprowadzić eksperyment. Eksperyment został opisany w książce Macieja Bennewicza "Coaching TAO", o której jeszcze nie raz napiszę, ponieważ jest opowieścią metaforyczną, a z metafor można czerpać jak z niewyczerpanego źródła. Różowe okulary też są zarówno rzeczywistym przedmiotem, jak i metaforą. I właściwie to nie muszą być różowe. :)
Przygotowanie do eksperymentu
Potrzebujesz siedmiu rodzajów okularów przeciwsłonecznych. Ważne, aby różniły się wielkością szkła i kolorem filtru. Oprócz okularów potrzebny jest notes i ołówek oraz wybrany dzień eksperymentu (najlepiej zwyczajny dzień). No i konsekwencja, tak aby przeprowadzić eksperyment od A do Z.
Przeprowadzenie eksperymentu
Eksperyment zaczyna się tuż po przebudzeniu, kiedy zakładasz pierwsze z zestawu okularów. Okularów nie można zdejmować przez dwie godziny, a przed zdjęciem należy poczynić notatki - jak Ci było? Czego doświadczyłeś/aś? Jaki był świat obserwowany przez (różowe, niebieskie, czarne jak smoła) okulary? Jak się czułeś/aś patrząc na świat poprzez taki filtr?
Zmieniasz okulary - i znów doświadczasz świata w innym kolorze przez kolejne dwie godziny. Przed każdą z siedmiu zmian robisz notatki.
Ostatnie notatki sporządzasz następnego dnia rano. Jakie było to doświadczenie? Czego się nauczyłeś/aś?
Eksperyment można wykonać w wersji skróconej (20 minut zamiast 2 godzin), ale ja zamierzam iść na całość. Podobno następnego dnia nic już nie będzie takie, jak było... Odważam się. Zapraszam Ciebie do odważenia się razem ze mną!

sobota, 28 kwietnia 2012

to fantastycznie!

To fantastycznie!, że mogę przedstawić Wam ćwiczenie coachingowe zaproponowane przez mojego znajomego stosującego (z powodzeniem) prowokację. Zainteresowanych coachingiem prowokatywnym odsyłam do Polskiego Instytutu Coachingu Prowokatywnego, a tymczasem zapraszam do maleńkiej prowokacji. Wystarczą dwie minuty, podczas których zadaniem coacha jest znajdowanie samych pozytywnych stron we wszystkich zmartwieniach i wątpliwościach klienta. Oczywiście nie chodzi o sarkazm i drwinę, tylko o prawdziwie pozytywne myślenie. Przereklamowane? Nie namawiam Was do zmiany nawyków i poglądów, lecz do małej, krótkotrwałej zmiany. dwie minuty czystego optymizmu, tylko i aż tyle. Niemniej, istnieje pewne ryzyko zarażenia się optymizmem. Musicie uważać!
Jak to zrobić?
Każdą wypowiedź coach zaczyna od słów: to fantastycznie! A później - cóż, prowokacja jest wyzwaniem dla obu stron. Spróbujecie? To fantastycznie!

niedziela, 22 kwietnia 2012

w poszukiwaniu sensu

Gdybyś w tym roku miał przeczytać tylko jedną książkę, powinno być nią dzieło doktora Frankla 
(Los Angeles Times)
Mowa o książce "Człowiek w poszukiwaniu sensu" Victora E. Frankla,  austriackiego psychiatry, twórcy logoterapii, czyli terapii opartej celu i sensie życia, jako podstawowej motywacji człowieka. W kontekście skupienia się na nadrzędnej wartości celu i sensu życia, jako sumy wszystkich celów, Victora Frankla można nazwać również prekursorem coachingu. Sens życia można odkryć na trzy sposoby - poprzez twórczą pracę, poprzez kontakt z drugim człowiekiem (tak, miłość!) oraz poprzez to, w jaki sposób znosimy cierpienie. Szczególnie ta trzecia droga wydaje się być mało popularna. Nie chodzi jednak o umartwianie się i dążenie do cierpienia, ale o godne doświadczenie go i odnalezienie w nim sensu. Nawet jeśli pozornie tego sensu nie ma.
(Victor Frankl, ze swoją dramatyczną historią więźnia obozów koncentracyjnych, jest najbardziej wiarygodną osobą dla wzniecenia wiary, że cierpienie może mieć sens i znalezienie go pozwala... no cóż, pozwala pozostać przy życiu).
Dziś nie doświadczamy dramatu wojny. Doświadczamy jednak bólu i  krzywdy - na skalę naszych czasów. Niekiedy są to cierpienia nieznośne, a czasami relatywnie drobne.  Co nie oznacza, że te ostatnie są warte lekceważenia. Nie o lekceważenie bowiem chodzi, ani o powszechną metodę porównań ("inni mają gorzej", "a dzieci afrykańskie..."). Chodzi o świadomość tego, co się dzieje, świadomość tego, co czujemy, świadomość bólu i jego sensu. Nie użalajmy się, lecz doświadczajmy żalu. I pozostańmy optymistami.


Pesymista przypomina człowieka, który z lękiem i smutkiem obserwuje, jak wiszący na ścianie kalendarz, z którego codziennie zdziera kolejną kartkę, z każdym dniem staje się coraz cieńszy. Z drugiej zaś strony ktoś, kto aktywnie stawia czoła życiowym problemom, jest jak człowiek, który zrywa kolejną kartkę z kalendarza, a następnie z pietyzmem odkłada ją do teczki, gdzie przechowuje już inne, sporządziwszy uprzednio na odwrocie krótką notatkę o charakterze wpisu do dziennika. Taki człowiek może z dumą i radością myśleć o wielkim bogactwie ukrytym w swoich zapiskach, podobnie jak o całym swym życiu, które w pełni przeżył. Czy ktoś taki w pełni przejmie się pierwszymi oznakami starości? Czy będzie miał powód, by zazdrościć młodszym od siebie? (...) Zamiast nowych możliwości ma w swoim skarbcu konkretne dokonania, nie tylko rzeczywistość wykonanej pracy i przeżytej miłości, ale również cierpienia, które zniosłem z odwagą 
"Człowiek w poszukiwaniu sensu", Victor E. Frankl

piątek, 13 kwietnia 2012

gra coachingowa

Człowiek rośnie w grze o wielkie cele (powiedział Schiller). Moim zdaniem nie ma ważniejszego i większego celu niż ten cel, do którego dążąc stajesz się szczęśliwy. Czasami tylko nie ma jasności, co to za cel. Gdzieś głęboko, w brzuchu, w sercu, może "w tyle głowy" dobrze go znasz. Pojawiają się jednak te wszystkie "muszę", "powinnam", "trzeba". Czasami nie łatwo się przez nie przebić. W tym pomogą gry coachingowe.
Dobra wiadomość: już tu są! 65 pięknych kart, które pomogą Ci zaktywizować obie półkule i dotrzeć do głęboko ukrytych potrzeb, marzeń, celów. Później, z pomocą coacha, złapiesz je na wędkę swoich możliwości i voila! Rośniesz w grze o swoje cele. 
Zafascynowana wykorzystaniem gier w praktyce coachingu, zapraszam na sesje z wykorzystaniem The Coaching Game.Więcej o tym, dlaczego warto wykorzystywać gry w szkoleniach i coachingu - dowiecie się na stronie Experience corner.

wtorek, 3 kwietnia 2012

wspólna szuflada

Droga Kamilo,
Im bliżej ślubu, tym trudniej nam się dogadać. Mój narzeczony, Marek, podchodzi do ślubu „jak gdyby nigdy nic”. Zostały tylko trzy miesiące, ostatni dzwonek na wybór sali i menu…wyobraź sobie, że właśnie przeglądam chyba setny katalog w internecie, a Markowi w głowie tylko rozrywki. Mówię mu, że nie chcę iść do kina (przecież widzi, że jestem zajęta NASZYM ślubem!), i od razu dąsy i sprzeczki. Właściwie większość czasu się kłócimy. Sprzeczki dotyczą też naprawdę drobnych spraw, kiedyś się z nich śmialiśmy. A teraz… Jest mi strasznie smutno, ale też strasznie mnie to wkurza. Powiedziałabym mu o tym, ale jak widzę jak siedzi nadąsany i ogląda te swoje głupie seriale kryminalne, to po prostu mi się odechciewa. Co powinnam zrobić? Jak to zmienić?
Pozdrawiam,
Marianna

Witaj,
Piszę do Ciebie, ponieważ pewnie znasz się na kobietach J. Chodzi o moją narzeczoną, Mariannę. Uh, nie wiem od czego zacząć. Ciągle ma do mnie pretensje. Właściwie to już nie wiem, jak mam się zachowywać, żeby  się nie złościła. Przygotowania do ślubu strasznie ją angażują, wszystko musi być modne i takie jak w katalogach. Ok, ale my nie jesteśmy jak z katalogu. Ostatnio to chyba raczej jak z serialu, takie go o nieporozumieniach i kłótniach. Chciałbym żeby trochę wyluzowała, proponuję jej kino lub wspólny film na dvd, ale ona od razu się wścieka. Jak się nie odzywam, to też jest źle. Chciałbym krzyknąć: oddajcie mi moją Mariannę! Tę, która nie przejmowała się głupotami i która lubiła spędzać zemną czas. Jak ją odzyskać?
Pozdr,
Marek

Marianno i Marku, zanim odpowiem na Wasze maile, chcę zaproponować Wam wspólną zabawę. Z pewnością macie w domu szufladę, do której wrzuca się różne szpargały. Ważne, aby w szufladzie było sporo rzeczy. Najpierw Ty, Marianno, nastaw zegarek na 15 sekund i – gdy będziesz gotowa – przejrzyj dokładnie zawartość szuflady. Zamknij szufladę i zapisz to, co zapamiętałaś. Następnie otwórz szufladę i zapisz rzeczy, które pominęłaś. Marku, nie podglądaj!

Teraz Twoja kolej, Marku. Zrób wszystko, tak jak zrobiła Marianna.

Porównajcie swoje listy. Prawdopodobnie zapamiętaliście i pominęliście inne rzeczy. Być może każde z Was użyło innego systemu to zapamiętania przedmiotów. Omówcie wnioski z zabawy z szufladą.
Wasze sposoby postrzegania świata – i Waszego związku! – można nazwać Waszymi „mapami”. Według nich oceniacie rzeczywistość – prawdziwy „teren”. Brak uśmiechu Marka możesz, Marianno,  zaznaczyć na swojej mapie jako dąsy. Dla Marka to tylko zamyślenie.
Katalogi dla Ciebie, Marku, to niepotrzebne przedmioty oddzielające Ciebie od Marianny, osłabiające Wasz związek. Dla Ciebie Marianno, to ważne wskazówki do zorganizowania przepięknego wesela – i wyraz troski o Wasz związek.
Mapa to nie teren. Pamiętacie mówienie STOP? Aby odpowiedzieć sobie na pytanie: „Jakie są FAKTY?” spójrzcie na sytuację (teren) okiem geodety.  Opiszcie, co widzicie, bez oceniania. Czy nastąpiła zmiana, o którą prosiliście? Wspaniale! Sami jesteście jej autorami.
***
Ćwiczenie „szuflada” pochodzi z książki „ Coaching i mentoring w praktyce” autorstwa Macieja Bennewicza (Warszawa 2011). 

środa, 28 marca 2012

coaching dla narzeczonych

A oto nowy projekt! Coaching dla osób, które zamierzają się pobrać i...nagle odkrywają, że zamiast w krainie szczęśliwości,  znalazły się w całkiem odmiennym miejscu. Pod presją. Wątpiący. Zniecierpliwione. Rozczarowani.
Wedding coaching jest dla Tych, którzy (które) potrzebują nowej mapy i azymutu na udany związek. Czerpanie radości z czasu przedślubnych przygotowań jest w zasięgu ręki.Więcej informacji dostępnych jest na stronie: www.weddingcoaching.com.pl