Dzisiaj w temacie mama-coachingu (lub coachingu rodzicielskiego),
opowieść z ulicy Sezamkowej. Przyznajcie się, ile razy marzyła Wam się
magiczna różdżka i abrakadabra, aby zmienić się w kogoś trochę innego?
Mnie się marzyła, czasami nadal się marzy. Szast-prast, ulepszona ja,
pasująca do czyichś oczekiwań. A przecież już dzieci (i wielkie żółte
ptaki) wiedzą, że najfajniejszy jest klub happy-to-be-me.
Wiem i ja :)
OdpowiedzUsuńALOHA! ;)
OdpowiedzUsuńCUD MIÓD
@ Aurora: :)
OdpowiedzUsuń