„Nie ma nic przyjemniejszego i nic prostszego, jak czuć się wygodnie. (...) Na razie nie musiała nic robić, mogła pogrążyć
się w otaczające ją ciepło, cały świat był jedna wielką, miękką kołdrą
okrywającą Mimblę, wszystko inne pozostawało na zewnątrz. Mimbli nigdy
nic się nie śniło, spała wtedy, kiedy miała ochotę, i budziła się wtedy,
kiedy było warto.”
(Tove Jansson, Dolina Muminków w listopadzie)
Czy pamiętasz, kiedy ostatnio się tak czułaś? Kiedy pozwoliłaś otulić się miękką kołdrą, zasnąć i obudzić się tak po prostu? Sprawy do załatwienia, mało wielkich, wiele małych, a za oknem zaraz będzie listopad. Czuć się wygodnie, pewnie planujesz to na święta. Znowu się zadziwisz, że kończą się nim zmyjesz naczynia po wigilii. To, co zewnętrzne wchłaniasz w siebie jak czekoladki, na łapu-capu, te prawdziwe i te czekoladopodobne. To, co wewnętrzne zapada się coraz głębiej, czasami da o sobie znać bólem głowy. Migrena. Bólem karku. Przewiało mnie. Bólem ujarzmianym, niezaopiekowanym, leczonym objawowo. Nie ma nic przyjemniejszego i nic prostszego, jak czuć się wygodnie, lekko czytać, trudno zrobić.
Pogrążam się w otaczające ciepło. Mój pomysł na listopad.
poniedziałek, 28 października 2013
sobota, 12 października 2013
happy-to-be-me
Dzisiaj w temacie mama-coachingu (lub coachingu rodzicielskiego),
opowieść z ulicy Sezamkowej. Przyznajcie się, ile razy marzyła Wam się
magiczna różdżka i abrakadabra, aby zmienić się w kogoś trochę innego?
Mnie się marzyła, czasami nadal się marzy. Szast-prast, ulepszona ja,
pasująca do czyichś oczekiwań. A przecież już dzieci (i wielkie żółte
ptaki) wiedzą, że najfajniejszy jest klub happy-to-be-me.
Subskrybuj:
Posty (Atom)