wtorek, 26 czerwca 2012

can't buy me love...?

Czy miłość można kupić? Po przeczytaniu tego pytania zapewne pojawiają się Wam przed oczami krążące po internecie prezentacje: możesz kupić sex - lecz nie miłość, zegarek - lecz nie czas... Z drugiej strony - któż z Was nie zerknął kiedyś na portal łączący pary lub nie zna znajomych-znajomych, którzy poznali się przez internet? Czy miłość to ekonomia? Jeśli myślimy o cechach, których poszukujemy (lub oczekujemy) u "drugiej połowy", nawet jeśli nie jest to status finansowy lub atrakcyjny wygląd a czułość i poczucie humoru, to czy nie blisko nam do określania atrybutów produktu lub usługi? Z drugiej strony metafizyczna koncepcja "drugiej połowy", duchowego porozumienia i magicznej wspólnoty zbliża nas do sacrum. Zatem - czy miłość to religia?
***
Polecam interesujący artykuł Can Money Buy Me Love? na portalu psychology today. Wnioski?  Pieniądze - no cóż - są w miłości przydatne, chociaż o wymianie handlowej możemy mówić tylko w odniesieniu do seksu (nie oczekujcie jednak karty gwarancyjnej). Dla zakochanych oczywiście finanse nie mają znaczenia, jednak brak środków na podstawowe potrzeby zwykle stanowi zagrożenie dla relacji. Miłość ma dwie strony religijny awers i ekonomiczny rewers. Może miała trochę racji aktorka Zsa Zsa Gabor mówiąc: "Rozwód wyłącznie z powodu braku miłości jest równie niemądry jak małżeństwo wyłącznie z miłości"?

poniedziałek, 11 czerwca 2012

W jak wojna czy W jak wizja?

Znalazłam dziś notatkę, którą napisałam na jesieni ubiegłego roku, zainspirowana artykułem opublikowanym w Wysokich Obcasach (29 października 2011, Wojna domowa, autorstwa Karoliny Domagalskiej). Był to wywiad z Nim i z Nią, o ich małżeństwie. Małżeństwie przez małe „m” – czyli o tzw. codzienności pary, która doczekała się dwójki dzieci. Ponieważ za kilkanaście dni urodzi się nasze dziecko (sic!), które w chwili pisania przeze mnie notatki było jedynie dwiema kreskami na teście ciążowym, postanowiłam sama siebie objąć coachingowym eksperymentem. Zatem: zacytuję całą notatkę, bez wprowadzania zmian i dokładnie 29 października 2012 napiszę, czy zaproponowane podejście miało sens. Ha! Coachu, "skołczuj" siebie sam!

 

Notatka wedding-coachingowa z dnia 29/10/2011
W jak wojna czy W jak wizja?
„Ona: Wiem, że powinnam to olać, że on jest niezadowolony i naburmuszony. Ale czasami jak myślę o tym, że w ogóle mam go o coś poprosić, to mi się odechciewa.
On: Ja tak funkcjonuję, że jak nie ma przymusu, to nie robię rzeczy, których nie lubię albo nie mam nawyku robić.”
Codzienności po urodzeniu dzieci?  Dla większości z Was brzmi zagadkowo i … bardzo odlegle, nawet jeśli dziecko jest w Waszych poślubnych planach. Oczywiście teraz skupieni jesteście na organizacji Waszego dnia, dla którego wyjątkowości „codzienność” jest oksymoronem.
Codzienność po urodzeniu dzieci… Zaryzykuję stwierdzenie, że nikt, kto nie ma dzieci nie wie, jak bardzo zmieniają codzienność, wprowadzając do niej nieznane wcześniej turbulencje. Pomyśl, jak funkcjonujesz niewyspany, z kilkoma dodatkowymi zadaniami wpisanymi do - już pełnego – kalendarza (od gotowania zupy, przez kilkukrotne karmienie niechętnego malucha, po umówienie wizyty u lekarza). Zastanów się, jaka jesteś, gdy od dwóch dni nie znalazłaś czasu na zrobienie makijażu, zamiast kina masz spotkanie z pralką, a zamiast nowych perfum – wydatki na pampersy.
Nie doświadczycie tego „na sucho”. Może być Wam również trudno rozmawiać o tak dalekich i nieznanych sprawach. Proponuję Wam skorzystanie z coachingowego sposobu na „pooglądanie” przyszłości.
Ćwiczenie najpierw wykonujecie samodzielnie. Narysuj (w myślach, lub na papierze) swoją wizję małżeństwa 2 + 1 (zamiast jedynki może pojawić się oczywiście inna liczba, ale na początek zacznijcie skromniej). Jeśli nie masz zaufania do swoich zdolności artystycznych, albo gdy słowami trudno oddać obrazy z marzeń, możesz skorzystać z czasopism. Powycinaj kolorowe obrazki i zrób kolaż.
Gdy będziecie mieć swoje własne obrazki, usiądźcie razem na kanapie i pokażcie je sobie. Nie oceniajcie ich. Porozmawiajcie raczej o tym, co widzicie i co to dla was znaczy. Może się tak zdarzyć, że nie zrozumiecie wzajemnych intencji i oczekiwań. Nie szkodzi. Teraz właśnie macie czas na ich doprecyzowanie.
Popatrzcie ile „codziennych” czynności znalazło się w Waszych kolażach. Poobserwujcie, jakie emocje budzą w was oba kolaże.
Możecie teraz zrobić wspólny kolaż, w taki sposób, aby każde z Was było zadowolone z jego zawartości.  To ćwiczenie może pomóc Wam w poznaniu swoich wartości, przekonań i oczekiwań. Być może będzie pierwszym krokiem, aby – nawiązując do cytowanego artykułu:
    Ona wiedziała, że na niego działa kij i marchewka.
    On rozumiał, że Ona nie chce być „treserką” z kijem w jednej ręce i z marchewką w drugiej.
***
Kolaż stoi na półce nad łóżkiem.